- Jasne, siedzi z resztą w
pokoju Harry’ego – rzucił mi rozbawione spojrzenie. – Jesteś tak stremowana
moją obecnością, że nie patrzysz mi w oczy i cała się trzęsiesz?
- Hej, spokojnie – powiedziałam i popatrzyłam
mu w oczy. – Wiem o twoim istnieniu od maksymalnie dwóch minut. Trzęsę się,
bo nie wiem, gdzie zostawiłam torbę z telefonem, a muszę zadzwonić do swojego
chłopaka i przyjaciółki.
- Aha. Pokój głąba jest pierwszy po
prawej.
- Dzięki – powiedziałam i ruszyłam we
wskazaną stronę. Dom w środku sprawiał wrażenie całkowicie niepasującego do
swojej wiktoriańskiej oprawy – wnętrza były przejrzyste i nowoczesne. Po kilku
sekundach dopadłam do drzwi z gigantycznym napisem HARRY i, niewiele
myśląc, otworzyłam je.
- O, cześć, Blair – moim oczom ukazała
się Claire leżąca na łóżku wodnym obok wesołego szczerbatego blondyna grającego
z nią w Tekkena. - Przed chwilą dzwonił
do mnie Ryan. Po raz piętnasty. Mogłabyś się w końcu zacząć zajmować swoimi znajomymi.
- Mogłabyś się w końcu zamknąć – odburknęłam
jej i zwróciłam się do blondyna. – Blair. A ty pewnie jesteś kolejnym z tego
waszego zespołu, prawda?
- Tak, tak, jestem Niall – odpowiedział
i rzucił mi krótkie spojrzenie. – Zaraz się z tobą przywitam, ale teraz muszę
dokopać twojej siostrze – w tym momencie jego Yoshimitsu zniknął z ekranu by po
sekundzie pojawić się za Anną, którą grała moja siostra, i z zaskoczenia
powalić ją na ziemię. Tym sposobem Yoshimitsu Nialla wygrał walkę i zdobył
trzeciego dana*. – No, to jestem Niall – uśmiechnął się łobuzersko i podał mi
rękę.
- A gdzie Harry? I Nate?
- Harry poszedł z Nate’m do sklepu po
coś do picia – Claire rzuciła mi swój telefon. – Masz, zadzwoń sobie do Ryana i
Caydence. Tylko nie gadaj za dużo, bo potem znowu będę wysłuchiwać o tym, że
płacą za duże rachunki za mój telefon.
- Powiedziałabym ci coś, ale nie warto.
Za głupia jesteś, żeby zrozumieć – rzuciłam i wyszłam z pokoju Harry’ego na
korytarz, gdzie natychmiast wpadłam na Liama.
- Co, stęskniłaś się? – zapytał i
wyszczerzył zęby.
- Nie jestem jedną z tych
rozhisteryzowanych czternastoletnich dziewczynek, wybacz – powiedziałam i
minęłam go. Usiadłam na schodach prowadzących chyba do piwnicy i wybrałam numer
swojego chłopaka.
- Claire? Gdzie jest Blair?
- Ryan, spokojnie, to ja.
- Dlaczego nie odbierałaś? – wrzasnął.
– WIESZ, JAK JA SIĘ MARTWIĘ?
- Nie drzyj się – mruknęłam. –
Zemdlałam, obudziłam się jakąś godzinę i nie mam bladego pojęcia, gdzie jest
moja torba i mój telefon. Więc proszę, zamknij się.
- Claire powiedziała mi co innego.
Przeklęta suka. Powiedziała, że zwiałaś z pogrzebu ojca z jakimś kuzynem i od
tej pory nikt cię nie widział.
- Ja pierdolę – westchnęłam i oparłam
się o ścianę. – Co za wredna... Kurwa, wiedziałam, że dobrze robię nienawidząc
jej przez te czternaście lat.
- Kocham cię. Wracaj szybko, dobrze?
- Ja ciebie też. Napiszę ci smsa, jak
będziemy wyjeżdżać z Brighton.
- Spoko, tylko zrób to już z twojego
telefonu – zaśmiał się i rozłączył.
Mniej więcej podobną rozmowę odbyłam
później z Caydence, moją najlepszą przyjaciółką.
- A, Cay, muszę ci jeszcze coś
powiedzieć.
- No, co znowu zrobiłaś? – zapytała i
mogę się założyć o dziesięć funtów, że właśnie w tej chwili na jej twarzy
pojawił się chytry uśmieszek.
- Kojarzysz One Direction?
- Kojarzę, a co? – zapytała kompletnie zbita z tropu. – Nie
mów, że w czasie tego snu pozemdleniowego** przeżyłaś jakąś reinkarnację i
teraz zamiast AC/DC słuchasz One Direction...
- Nie, no co ty – odpowiedziałam i
zaśmiałam się krótko. – Po prostu Harry Styles jest moim kuzynem.
Po drugiej stronie słuchawki
zapanowała głucha cisza.
- Caydence? Caydence, żyjesz?
- JAKIM. KURWA. CUDEM. HARRY. STYLES.
JEST TWOIM KUZYNEM? – wydarła się. – KURWA, KURWA, MÓWIŁAM CI, ŻEBYŚ MNIE
ZABRAŁA NA TEN POGRZEB! TO NIE! BO TO POGRZEB! ZGINIESZ, KURWA, ZGINIESZ JAK
WRÓCISZ DO LONDYNU!
- Od kiedy jesteś taka napalona na
jakiegoś gościa?
- Nie na Stylesa jestem napalona! W
zespole jest taki jeden naprawdę fajny, nazywa się Liam Payne... Pewnie go nie
kojarzysz, ty w ogóle kojarzyłaś wcześniej One Direction?
- A w One Direction jest tylko jeden
Liam? – zapytałam, chociaż w głębi duszy znałam już odpowiedź na to pytanie.
- Tak, jeden... A co?
- A bo ten twój cały Liam –
westchnęłam. – Zarywa do mnie od momentu, kiedy babcia przywiozła mnie do
Harry’ego. Czyli od jakichś dwudziestu minut.
- Wiesz co – powiedziała zaskakująco
spokojnym głosem. – Może ty lepiej nie wracaj do Londynu. Tak będzie lepiej dla
twojego życia. Chociaż... W BRIGHTON TEŻ CIĘ ZNAJDĘ.
- Caydence, jeśli wszystko dobrze się
potoczy, a wiele na to wskazuje... To co weekend będziesz mogła spotykać się z
tymi twoimi bogami.
- Co masz na myśli?
- Raczej będę utrzymywać kontakt z tą
częścią rodziny – powiedziałam i uśmiechnęłam się smutno. – Ale opowiem ci
wszystko w Londynie, bo sama też jeszcze wiem niewiele.
- Dobrze, ale uważaj. Mogę być groźna,
trolu.
- Powiedziała laska wyglądająca jak
skrzyżowanie krowy z jamnikiem.
- Ty chyba krowy nie widziałaś.
- Widziałam, uwierz. Patrzę na ciebie
prawie codziennie od dziesięciu lat.
W tym momencie na początku
przedpokoju zamajaczył mi kształt, który przypominał Harry’ego. Kształt miał na
głowie burzę kręconych brązowych włosów.
- Harry! Harry, chodź na chwilkę!
- Co? KOGO TY WOŁASZ? – w słuchawce
odezwała się przerażona Cay.
- Harry, mam do ciebie prośbę –
powiedziałam, kiedy chłopak podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko. – Na
pewno macie jakąś taką megapopularną piosenkę, prawda? – kuzyn skinął głową. –
Bo ja tutaj rozmawiam właśnie z moją brzydką przyjaciółką, która się wami
jara...
- Kurwa – Caydence pochwaliła się
słownictwem.
- I czy mógłbyś jej zaśpiewać dwie-trzy
linijki? Wiesz, powiesz jej jeszcze „cześć, Caydence” i już będzie cała twoja,
na razie tylko przez telefon, ale zawsze coś.
- Caydence? Ładne imię, nie znam
jeszcze żadnej dziewczyny o takim imieniu.
- Co on tam mówi?
- Powiedział, że masz ładne imię,
sieroto. Jaraj się – podałam Harry’mu telefon i przesunęłam się na schodach
robiąc mu miejsce.
- Cześć, Caydence – powiedział, a jego
zielone oczy się zaśmiały. – Tak, naprawdę jestem Harry’m Stylesem. I tak,
naprawdę masz ładne imię. Słuchaj, zaśpiewam ci refren What Makes You Beautiful,
dobra?
- Ja pierdolę – wybuchłam
niepohamowanym śmiechem.
- A tobie co? – zdziwił się Harry.
- Naprawdę nazwaliście piosenkę What
Makes You Beautiful? Przecież to jest takie banalne, że aż beznadziejne. Że
też te wszystkie laski na to lecą.
- Lecą, lecą – szepnął i wskazał mi
telefon. – Z najlepszym przykładem teraz rozmawiam.
- Ale Cay... Dobra, śpiewaj już.
- Baby, you light up my world like nobody
else / The way that you flip your hair gets me overwhelmed / But when you smile
at the ground it ain’t hard to tell / You don’t kno-o-ow / You don’t know
you’re beautiful!
- HAHAHAHA, NIE MOGĘ, HAHAHAHA, RATUJ MNIE!
- To już uwierzyłaś, że to ja, Harry? – chłopak powiedział
do telefonu i rzucił mi karcące spojrzenie. – Caydence mówi, że wierzy mi tylko
dlatego, że usłyszała twój świński śmiech.
- Też ją pozdrów – westchnęłam i zaczęłam ocierać oczy z
łez, które pojawiły się przy niekontrolowanym napadzie śmiechu. Naprawdę są
dziewczyny, które lecą na tekst „sposób, w jaki odrzucasz włosy mnie
przytłacza”? Nie chcę dłużej żyć na tym świecie.
- Dobra, my kończymy. Trzymaj się – Harry podał mi telefon.
- No, cześć, Cay – powiedziałam i rozłączyłam się nie
zważając na protestującą w słuchawce Caydence.
- Lepiej się już czujesz?
- Tak, jasne, dzięki – podał mi rękę i pociągnął w stronę swojego
pokoju. – Czy ten Liam zawsze jest taki denerwujący?
- Zdarza mu się – westchnął Harry, kiedy wchodziliśmy do
dusznego pomieszczenia zapełnionego ludźmi i pudełkami z pizzą, jakim był jego
pokój. Ludzi co prawda było tutaj stosunkowo niewiele, bo tylko czwórka, ale
mały metraż robił swoje.
- Cześć, jestem Nate i tak się złożyło, że jesteśmy
przyrodnim rodzeństwem – przede mną wyrósł szatyn o niesamowitych szmaragdowych
oczach. Kurde, w przyszłości będzie z niego naprawdę niezły przystojniak.
Jestem żeńskim kazirodcą.
- Cześć, Blair – uśmiechnęłam się do niego, a on w
odpowiedzi podał mi szklankę soku grejpfrutowego. Wzięłam łyk i natychmiast
poczułam gorzki smak wódki. – Sex on the beach?
- Test na siostrę – Nate przybił mi piątkę. – Zdałaś.
- To chodź teraz ze mną i zrobimy test na dziewczynę –
krzyknął Liam znad hawajskiej. – W programie prawdziwy sex on the beach.
- Jesteś żałosny – mruknęłam i pochwyciłam kawałek
margharity. Z pizzą w ustach przysiadłam koło Nialla i rozpoczęliśmy rozmowę o
tym, że zawsze chciałam nauczyć się grać na gitarze, ale po pierwszych
zajęciach stwierdziłam, że nie mam talentu i odpuściłam.
- No to ja cię nauczę – uśmiechnął się.
- Ja pomogę – wtrącił się Liam i usiadł pomiędzy mną i
Niallem.
- To mnie też nauczycie – zawołał Nate znad laptopa, na
którym razem z Claire siedzieli na chatroulette i co chwila wyśmiewali się z
Turków pisząc „KEBAB” i od razu klikając „NASTĘPNY”. Dzieci.
- Ja też chcę – dodała Claire.
- To ja też będę uczył – Harry wszedł do pokoju z dwoma
butelkami martini bianco w rękach.
- Chyba jak robić drinki.
- Tego też mogę – westchnął i postawił dobytek na biurku. –
Podrywacz, rzuć mi sprite’a – mruknął do Liama, a ten walnął go butelką w łeb. –
Dzięki. Blair, limonka czy cytryna?
- Obie możesz dać. A masz miętę?
- A tam mięta. Lodu też nie ma. Przeżyjemy. W Rosji walą
czystą i nic im nie jest.
- Ale my nie jesteśmy Rosjanami, idioto.
- No i co z tego? Zresztą mam was gdzieś – połowę wysokiej
szklanki zapełnił martini, dolał ¼ szklanki sprite’a, wrzucił dwa plasterki
cytryny i zamieszał ołówkiem. – Róbcie sobie sami.
- A zrobimy – wstałam i podeszłam do lepiącego się biurka. –
Kurde, posprzątałbyś od czasu do czasu.
- Tak, bo ja nie mam co robić, tylko będę sprzątać.
Wzięłam w miarę czystą szklankę i nalałam do niej jakieś ¾
szklanki martini, a na górę wrzuciłam chyba z 5 plasterków limonki i cytryny.
- Też byś nam mogła zrobić – jęknął Niall.
- Tak, bo ja nie mam co robić, tylko będę wam robić
pseudodrinki.
_______________________
*Tekken jest naprawdę zajebisty, sama gram.
*takiego słowa nie ma, ale no wiecie...
Trochę śmiechowo wyszło i głównie akcja oparta jest na dialogach, ale mam nadzieję, że będzie się podobać. I dziękuję za wszystkie komentarze, motywujecie mnie! :D
+ gdyby ktoś chciał, podam swojego twittera, bo jak czytam inne blogi i później komentarze do nich, to zauważyłam, że jest to bardzo popularna metoda komunikacji (; - https://twitter.com/#!/vektorek