Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam
dokoła. W moje oczy natychmiast uderzyły promienie słoneczne przebijające się
przez wielkie okna salonu Stylesów. Ale moment, co ja robiłam w salonie?
Przecież wczorajszy wieczór spędzaliśmy w pokoju Harry’ego...
- Blair, siema! Lubisz jajecznicę ze szczypiorkiem?
Przede mną nagle pojawił się zielonooki w uroczym
kuchennym fartuszku i z wielką patelnią w prawej ręce. Włosy jakoś dziwnie
sterczały mu na wszystkie strony, co dość nieudolnie zamaskował kuchennym
czepkiem. Nie wiem, czy którakolwiek z jego wielkich fanek chciałaby go
teraz pocałować.
- Co... Ja... Tak, lubię... – popatrzyłam na niego
nieprzytomnym wzrokiem. – A, Harry... Jak my się tutaj znaleźliśmy? –
zapytałam, kiedy kuzyn zniknął.
- Chodź tu do mnie, wszystko ci opowiem – zawołał.
Nie wiem jak, ale jakimś cudem zdołałam wstać i przejść
parę kroków do całkiem sporego aneksu kuchennego w salonie. Przysunęłam krzesło
do blatu i w napięciu czekałam, aż Harry zacznie mówić.
- Więc chcesz wiedzieć, co zdarzyło się poprzedniej nocy –
teatralnym gestem ściągnął czepek z głowy. – Pozwól, iż opowiem ci tę historię.
Osiemnaście lat temu, kiedy jeszcze nie było...
- Styles – jęknęłam. – Fakty. I masło ci się przypala.
Harry wydał z siebie syk wściekłości i w niesamowitym
tempie pobiegł do lodówki, wyciągnął z niej szklankę ze zmieszaną zawartością
ptasich jaj i wlał to na patelnię.
- Co ja ci będę opowiadał – mruknął i rozpoczął zacięte
gotowanie, czyli mieszanie jajek na patelni. – Jak skończyliście drugą butelkę
martini, przyniosłem wam cytrynowe bacardi.
- Jak skończyło się nam?
- No tak, tobie i Liamowi – odparł i zaczął nakładać
jajecznicę na pięć uprzednio przygotowanych talerzy. – Możesz mi podać
szczypiorek? Jest pokrojony na talerzyku na drugiej albo trzeciej półce w
lodówce.
W drodze do lodówki analizowałam to, co przed chwilą
powiedział mi Harry. Świetnie, narąbałam się w trzy trupy z gościem, na którego
najchętniej bym zwymiotowała.
- Ale nie zrobiłam niczego głupiego? – zapytałam z nadzieją
sypiąc jajecznicę szczypiorkiem. – Wiesz, w sensie nie lizałam się z nim albo
mnie nie przeleciał?...
- Nie, nie, tutaj akurat cię kontrolowałem – uśmiechnął się
z wyższością. – Tak szczerze, to opiliśmy was tylko dlatego, że razem z Niallem
chcieliśmy sprawdzić, jak mocną głowę ma ten idiota, a że ty się przyłączyłaś,
to był tylko skutek uboczny operacji...
- A, no to, hm, to całkiem dobrze – stwierdziłam i zaczęłam
jeść. Całkiem dobra mu wyszła ta jajecznica. – A co robię w tej koszulce?
- Po połowie martini doszłaś do wniosku, że chcesz się
przebrać, więc rzuciłem ci jakąś koszulkę, a ty polazłaś z nią do łazienki i
później tak wróciłaś – westchnął i pomaszerował ze swoją porcją w stronę stołu.
- Czyli całkiem okej – powiedziałam i dokończyłam w
milczeniu jajecznicę. W połowie mojego jedzenia do kuchni wpadli Nate, Niall i
Claire, którzy porwali swoje talerze i pognali z powrotem do pokoju Harry’ego.
- Ile można grać – mruknął Harry i rozpoczął chowanie
brudnych naczyń do zmywarki. Wpadłybyście na pomysł, że z niego taka kura
domowa? Albo kogut?
- Babciu, tyle razy ci mówiłem, że jeśli już koniecznie
chcesz wymieszać makaron z warzywami i kurczakiem na patelni, to dodajesz go na
końcu, a nie na początku.
- A skąd wiesz kochanie, że dodałam go na początku?
- Czuję – mruknął Harry.
Siedzieliśmy w ogrodzie dziadków i
jedliśmy obiad. My, czyli jak to nazwał dziadek, młode pokolenie Anglii,
jedliśmy kurczaka po tajsku z zielonym curry (wbrew pretensjom Stylesa makaron
był naprawdę dobry). Babcia, dziadek, mama und so weiter (wiedziałam, że
kiedyś przyda mi się nauka niemieckiego!) pożerali w tym czasie pstrąga
pieczonego z ziołami. Nie lubię ryb, więc jakoś mnie to nie ruszyło, ale nawet
ja muszę przyznać, że pstrąg pachniał cudownie, jak pola w Prowansji...
Rozmarzyłam się.
- Blair, zanim pojedziecie, chciałabym
jeszcze z tobą porozmawiać – zwróciła się do mnie babcia. – Wiesz, o tym, czego
nie dokończyłyśmy wczoraj.
- Mhm, dobrze – powiedziałam z ustami
pełnymi kurczaka.
Dowiedziałam się kilku interesujących
rzeczy.
Jednak chyba najważniejszą z nich był
fakt, że od kiedy urodził się Nate, mój tata nie zabiegał o kontakty ze mną i
Claire. Ba, nie pozwolił na to nikomu w rodzinie i stale kontrolował, czy aby
na pewno nikt nie ma z nami kontaktu. Chore, ale jakoś się nie zdziwiłam. W
końcu facet był psychiatrą.
Po moich narodzinach wyjechał robić
doktorat na Harvardzie, wrócił po dwóch latach (jak się okazało, poznał tam
Vanessę, która też była z Londynu), zrobił dziecko mojej mamie, znowu pojechał
do Stanów, wrócił na dwa dni przed urodzeniem się Claire, potem znowu wyjechał
i ślad po nim zaginął.
Jedyną rzeczą, którą po sobie
zostawił, był krótki liścik, mniej więcej o takiej treści: Za miesiąc urodzi
mi się syn, więc cześć. Możesz zostawić sobie nazwisko.
Cham,
gnój, prostak, palant, chuj – jest wiele określeń, żeby zdefiniować takiego
człowieka. Pozostanę jednak przy prostym – mój ojciec, bo staram się całkowicie
wymazać go z pamięci.________________________
Przepraszam, zdecydowanie za krótki (ale fajnie mi wyszedł ostatni fragment, przynajmniej mi się podoba). W środę/czwartek dodam taki naprawdę porządny rozdział, ale za dużo się ostatnio dzieje i jestem troszeczkę zbita z tropu, zobaczymy, jak na mnie wpłynie dwa dni szykujących się imprez (;
uwielbiam czytać twoje opowiadanie! jest takie zupełnie inne niż te które do tej pory czytałam! w dobrym tych słów znaczeniu oczywiście! :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn i zapraszam do mnie: http://letsdothisonelasttime.blogspot.com/
Kocham ten blog :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciag dalszy :)
A przy okazji zapraszma do siebie :P
http://the--story-of-my-life.blogspot.co.uk/
nie szkodzi że jest krótki
OdpowiedzUsuńjest świetny ;D
Świetny rozdział <33
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział coraz bardziej kocham twój blog ;)
Czekam na nn i przy okazji zapraszam na nowy rozdział na http://4ever-onedirection.blogspot.com/
Sorrry że wcześniej nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńI co ja mam się porównywać z tobą?! Na początku nie orientowałam się za bardzo bo wszystko działo się trochę szybko ale jest ok. Piszesz genialnie, a ja przy tobie przypiominam moja 7-letnia siostrektora nie dawno nauczyła się pisac. Dlaczego ty tak świetnie piszesz?!?!?!?!?!??!?!?!?!??!?!?!?!? Grrrrr!!!!
Możesz jednak zerknąć na moje marne wypociny które dziś zamieściłam i jakoś to skomentujesz.
www.olivia1d.blogspot.com
Oczywiście dodaję cię do obserwowanych.
Kocham już twojego bloga!!!
<3
xoxo Olivia
świeetnie chciałam być pierwsza, ale mi nie wyszło :< jak zwykle, kocham, uwielbiam i ubóstwiam. czekam na następny i mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać. - Alice :)
OdpowiedzUsuńRozdział dobry, choć niepowalający. Fabuła dobra, lecz trochę przewidywalna i prosta. Chlanie, fajni kolesie, błyskotliwe teksty, bogaci, świetnie ubrani ludzie?
OdpowiedzUsuńJednym słowem - mam trochę zastrzeżeń, ale ogólnie jest ok.
No spoko, spoko rozdział : D.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na imaginy : )
onedirectionimaginy1.blogspot.com
Łał. Bardzo fajnie:)
OdpowiedzUsuńWpadnij na mojego bloga. Dopiero zaczynam, więc proszę o wyrozumiałość..:> http://your-own-direction.blogspot.com
haha. pozdro. dałam twój link:D
OdpowiedzUsuńten jest mój http://lubiedzeem.blogspot.com/
:D
No i fajnie jest.
OdpowiedzUsuńRozkręcasz się i dobrze.
Czekam na next'a.
http://perfect-crazy-sweet.blogspot.com/
http://keep-calm-and-go-to-england.blogspot.com/